Tam będą smoki - John Ringo

 
Tam będą smoki  - John Ringo

Zacznę od tego, że jakieś 12 lat temu wpadły mi w ręce 1-2 pierwsze rozdziały tegoż dzieła, i że w tedy odebrałam je jako wizjonerskie, pomysłowe i ogólnie bardzo zjadliwe (a że w tytule były jeszcze smoki, to już w ogóle). Niemniej to było na etapie, kiedy „Perfekcyjną Niedoskonałość” uznawałam jeszcze za fantastykę ostateczną, a że w międzyczasie przytrafili mi się: Egan, Watts, Stross, Chiang i spora zmiana optyki.

Wedle stanu na dzień dzisiejszy wstępna wizja Ringowego świata wrażenia specjalnego już na mnie nie robi, a w kontekście dalszych rozdziałów i rozwoju owejż wizji wrażenie to niestety tylko się pogarsza. Zasadniczym problemem całej historii jest to, że nie jestem zwyczajnie w stanie łyknąć jej założeń i podejść do niej na serio. W którymś z pierwszych rozdziałów pojawia się opis pewnego tamtejszego przybytku:

„Gospoda w Raven's Mill stanowiła skrzyżowanie tawerny fantasy z epoki i osiemnasto do dwudziestopierwszowiecznego brytyjskiego klubu”.

I takie w tej książce niestety jest prawie wszystko. Jakby autor potrzebował po prostu byle jakiego pretekstu do zainicjowania sesji RPG w klimatach fantasy-opera.

Przebolawszy ów grzech założycielski, stwierdzam, że wychodzi z tego całkiem niezłe, przygodowe czytadło, całkiem poprawne językowo i warsztatowo. Co więcej, niektóre z postaci wyglądają na najzupełniej udane, posiadając jakieś życie wewnętrzne i gadając wcale z sensem. Inne niestety wyglądają raczej na enpisy napędzane słabym SI i mielące w kółko te same skrypty, no ale może po prostu nie znam się na psychologii... leśnych elfów.

 
 
Copyright 2024 drakonica.pl  All rights reserved
indeks tekstówmapa strony
portfolio.drakonica.pl