Rybie Oko, odcinek: Maskarada

 

sala balowa, normalne oświetlenie - Właścicielka, Majster, Kajtek

Maskarada

Jakaś obszerna (tak z 10×10 m przynajmniej) sala, obwieszona kolorowymi balonikami, wstążkami, bibułkami itp. Widzimy jedną ze ścian z polskim godłem pośród owych "ozdóbek". Po lewej stronie stoi drabina układając się dla nas w kształt A, przy drabinie Majster (trzyma ją, stoi z twarzą w prawo kadru), na drabinie Kajtek (mocuje i poprawia jakieś ozdóbki, twarzą w lewo kadru) obaj w niebieskich roboczych ubrankach. Po prawej stronie ujęcia Właścicielka (ubrana w kwieciste kimono) z napięciem wpatruje się w rozwieszane girlandy. Kajtek zerka na nią co chwilę, ona gestami przekazuje mu informacje: w lewo, prawo, wyżej, niżej. W tle słyszymy strojenie sprzętu nagłaśniającego, jakieś popisy na bębnach, czasem urywane w pół taktu pobrzękiwania gitary elektrycznej.

NARRATOR (OFF)

Mówi / czyta w specyficzny, typowy dla lektorów filmów przyrodniczych, jak np. Andrzej Matul, z takim filozoficznym dystansem. Dobrze żeby też dało się wychwycić takie lektorskie "dzwonienie" - chyba pogłos kabiny. (Chodzi ogólnie uzyskanie podobnego efektu jak w "Bucie Manitou"). Gdy zaczyna mówić, bębny w tle przechodzą na atonalny, etniczny rytm, dochodzą jakieś niegłośne grzechotki.

Ludy prymitywne mimo przyswojenia niektórych wytworów cywilizacji, jak broń, narzędzia czy kuriozalne często ozdoby tworzone z jej odpadów

Kajtek rozwiesza na ścianach podawane mu wstążki.

kultywują nadal pierwotne wierzenia, czczą rodowe totemy, nawet jeśli oznacza to obwieszanie ich puszkami po coca-coli.

Kajtek poprawia grubą girlandę, która osunęła się i przesłoniła sporą część godła.

Rozlega się poskrzypywanie podobne do świerszczy cykających o zmierzchu, z głębią sugerującą rozległą przestrzeń.

Nie zmieniła się bowiem, tkwiąca w nich, potrzeba mistycznych doznań, obrzędów i wywarów pozwalających na kontakt ze światem duchów.

W kadrze pojawia się wózek z jakimś alkoholem (wódka, szampan, jakieś zagraniczne trunki?), pchany przez człowieka w stroju kuriera / dostawcy. Zatrzymuje się obok Właścicielki i wtedy dźwięki cykad ustają. Właścicielka pochyla się na moment nad wózkiem, ogląda, dotyka zawartość i wymienia bezgłośnie uwagi z pchającym. Wózek rusza i wyjeżdża z kadru, cykady ożywają.

Nadal bowiem mieszka w nich dusza półdzikiego ludożercy, który szamańskimi obrzędami usiłuje zaskarbić sobie przychylność duchów puszczy podczas kolejnego polowania.

Bębny wracają do normalnego rytmu, grzechotki cichną, cykady skrzypiącego wózka cichną powoli ginąc gdzieś w głębi korytarza. Najazd na Właścicielkę, zajmuje teraz prawą część kadru, resztę zaś przyozdabiana ściana.

WŁAŚCICIELKA

Unosi rękę, wskazuje palcem.

Kajtuś wyżej ten balonik! I nie tak monotonnie. Panowie, to nie jest dekoracja na pierwszego maja, to ma coś wyrażać, przyciągać pozytywne Feng-Shui.

Wykonuje gest przypominający egzaltowane przełamanie i ofiarowania jabłka obserwatorom.

KAJTEK (OFF)

Ale w takim razie bufet trzeba przestawić.

WŁAŚCICIELKA

Zatroskana.

Tak?

KAJTEK

Ujęcie na Kajtka schodzącego z drabiny.

Oglądałem o tym program.

Kajtek mija drabinę i idzie w stronę ściany na lewo od tej z godłem. Mijany Majster wznosi z rezygnacją i oburzeniem oczu ku niebu. Kamera obraca się, Kajtek w kadrze po lewej (prawy profil - na tyle by widzieć mimikę), Właścicielka podchodzi i staje w środku, patrzy na Kajtka (lewy profil), majster po prawej, oparty lewym łokciem o drabinę wyraża: jestem tu tylko dlatego, że muszę. Przy prostopadłej ścianie widzimy jakieś skrzynki z zaopatrzeniem a na lewo od nich stoły przygotowane pod bufet, zastawiony jakimiś talerzami, szklankami. Bębenki w tle przechodzą na chińskie rytmy, Kajtek wskazuje na skrzynki na prawo od stołu.

Tu w obszarze zielonego smoka ma być jak najwięcej wolnej przestrzeni. Stoły powinny być przesunięte w lewo a zapasy ustawione z drugiej stronie

Wskazuje w lewo.

w domenie białego tygrysa. W ten sposób przepływ chi

Ruch obiema dłońmi w prawo przed nosem Właścicielki, jakby mieszał wodę w balii.

nie jest niczym zakłócony.

WŁAŚCICIELKA

A z tyłu?

KAJTEK

To obszar czarnego żółwia. Powinna stać góra lub ściana.

WŁAŚCICIELKA

Powtarza coś bezgłośnie pod nosem, spoglądając na domeny chińskich zwierząt. Ogląda się szybko na Majstra i zastyga na moment, jakby przestraszona. Mówi, jak rzecz oczywistą, jak "trzeba zakleić tą dziurę".

Panie Zbyszku - trzeba przesunąć!

MAJSTER

Puszcza drabinę i rusza niechętnie w lewą stronę kadru. Mijając Kajtka, rzuca:

Kajtuś. Ja Czi dzisiaj taki przepływ zrobię...

Majster znika za lewą krawędzią kadru. Kajtek zapiera się, o krawędź stołu, gotowy pchać.

MAJSTER (OFF)

No!

Kajtek pcha kolejnymi zrywami z wyraźnie słyszalnym zgrzytem przesuwanego stołu na które, w tym samym rytmie nakładają się pobrzękiwania grzechotek (Chińczycy mają takie dzwonko-grzechotki, można zatem udawać, że dzwoni zastawa na przesuwanym stole, jeśli trzeba mogę przygotować wav-y ukazujące o co mi chodzi). Kajtek wraz ze stołem wyjeżdża w końcu poza kadr. Tło dźwiękowe nie zmienia się. Właścicielka chowa ręce w kimonie i drobnymi kroczkami również rusza w lewo, wychodząc z kadru. Rozlega się chrobot i ze sterty zapasów po prawej osuwa się paleta fistaszków. Jej uderzenie o podłogę podsumowuje ostatni akord "chińskiej muzyki". Upada w taki sposób i na jej denku daje się przeczytać napis: "Made in China".

sala balowa: podium - Właścicielka

Jakieś niewysokie podium, z tyłu ściana obwieszona ozdóbkami. Właścicielka w centrum kadru w pobliżu mikrofonu, reflektor wydobywa ją jako centralną postać. Z prawej na podium siedzi jakiś muzyk. Na pierwszym planie w półmroku, nieostro głowy kilku osób, bardziej jako cienie na jasnym tle.

WŁAŚCICIELKA

Podchodzi i bierze w rękę mikrofon. Widać, że kimono "nie leży jej", walczy chwilę z rękawami. Radośnie:

Witam wszystkich! Dziękuję, że zjawiliście się na naszej skromnej uroczystości. Zapewne wielu z was dziwi się, skąd pomysł, by spotkanie to uczynić maskaradą? Już odpowiadam. Otóż pośród nas znajdują się dziś również osoby mające problemy z prawem.

Nieostre głowy na pierwszym planie rozglądają się pomiędzy sobą.

I zapewne wolałyby zwracać tu na siebie niepotrzebnej uwagi.

Przy „uwagi” głowy z pierwszego planu gwałtownie zamierają w swoim rozglądaniu. Potem powoli, jak kot wycofujący się z walki, odwracają się spowrotem w kierunku przemawiającej.

stół biesiadny - Filozof, Cwaniaczek

Widzimy zastawiony serwisem tudzież jadłem i napojami stół. Za stołem z prawej przy krawędzi ujęcia Filozof (frak, biały szalik przerzucony przez ramię, cylinder) obraca w ręku kieliszek szampana, lustruje salę. Na lewo od niego Cwaniaczek (przebrany za rzezimieszka z byłej epoki, szary beret, jakaś kurtka, niespokojny wzrok. Jakieś filtry sugerujące, że scena rozgrywa się w półcieniu. W tle słychać głos Właścicielki:

WŁAŚCICIELKA (OFF)

Stąd pomysł na taką właśnie formułę zabawy. Nie jest naszym celem piętnowanie tych ludzi, tylko umożliwienie im znalezienie sobie stosownej roli w naszym społeczeństwie. Zamiast spoglądać więc podejrzliwie na swoich sąsiadów, spróbujmy raczej odgadnąć kto, kogo dziś odgrywa. W końcu to bal maskowy! Zatem bawmy się!!!

Rozlega się muzyka i pobrzmiewa potem w tle. Ideałem byłoby „Niech żyje bal” Maryli grany przez orkiestrę, jeśli się nie da, niech będzie coś innego.

CWANIACZEK

Ty! To chyba było o nas?

FILOZOF

Ze skrzywieniem, przeciągle, tak po Szthurowsku.

Nie...

CWANIACZEK

To niby o kim?

FILOZOF

Słyszałeś: o ludziach którzy mają problem z odróżnieniem prawa od lewa.

CWANIACZEK

To na tej filozofii was takich głupot uczyli?

FILOZOF

Do tego nie trzeba filozofii kończyć. To po oczach bije.

Odkłada kieliszek, zaczyna gawędziarsko i konfidencjonalnie opowieść. Cwaniaczek wpatruje się w niego i niekiedy potwierdza skinieniem głowy.

Słuchaj. Robiłem kiedyś taksą późny kurs, odwiozłem klienta, wracam do domu, na skrzyżowaniach światła już się nie palą, kiedy z przeciwnej strony nadjeżdża jakaś fura dostojna niby biskup po kolędzie. Wrzucił prawy kierunkowskaz, a za moment, tuż przed moim nosem skręcił w lewo. No i skasowałem moją taksę i jego Toyotę.

CWANIACZEK

Czyli mówisz, za ten problem z prawo-lewo to musiał iść na kolegium?

FILOZOF

Do domu musiał iść. Pieszo. A tu dopiero się okazało jaki ma z prawo-lewo problem

Nacisk na "tu dopiero!". Naśladuje dłonią wijący ruch węża.

dwa razy biedak drogi nadłożył.

CWANIACZEK

No...! To dopiero pewnie na kolegium potem poleciał !?

FILOZOF

Nie - ja poleciałem. Kontrola techniczna wykazała, że miałem niesprawne hamulce i brudne światła, a biegły potwierdził, że pan radny dziedzicznie jest mańkutem i prawa od lewa nie odróżnia.

CWANIACZEK

Z przestrachem, zadzierając nieco głowę i rozglądając się po sali.

I myślisz, że oni też?

FILOZOF

Niektórzy. Ale tego facet po twarzy nie poznasz, dlatego na ręce im trzeba patrzeć.

Cwaniaczek opuszcza wzrok i rozbieganymi oczkami stara się uchwycić dowody "mańkuctwa". Po chwili Filozof obraca głowę w lewo i spogląda z zainteresowaniem. Za jego wzrokiem podąża Cwaniaczek i pozostaje już półprzytomnie wgapiony w tamtą stronę.

CWANIACZEK

Nieobecnym głosem.

Albo na nogi...

sala balowa: perspektywa - Kochanka Właściciela

Po lewej „tłum” kilka osób płci mieszanej w półmroku, niektóre z kieliszkami, rozmawiają ze sobą. Po prawej widzimy podium, jakieś elementy instrumentów sugerujące orkiestrę (samej orkiestry nie widać, może czyjąś rękę) w głębi stół z Filozofem i Cwaniaczkiem. Pośrodku Kochanka Szefa. Otwiera kadr odsłaniając kamerę na tyle, by widać było cokolwiek oprócz jej pleców. Kochanka: sukienka z czarnego, prześwitującego czerwienią materiału, spięta w talii sznurowanym gorsetem, pończochy ze szwem, wysokie sznurowane buty na obcasie a'la XIX wiek, długie czarne rękawiczki, rude skłębione włosy. Oddala się od kamery idąc (a raczej płynąc) i ukazuje w kadrze coraz więcej siebie. Jest inaczej oświetlona niż szara masa tłumu. Kiedy mija orkiestrę muzyka przez chwilę zaczyna fałszować. Podąża dalej, w stronę stolika Cwaniaczka i filozofa. Niektóre z głów tłumu również obracają się za nią. Siada z wdziękiem przy bocznej krawędzi stolika, tyłem do kamery. Z szarego tłumu odrywa się nieco korpulentny Grubasek z zaczątkami łysiny i drobnym truchtem, niczym mały gryzoń podąża w tym samym kierunku, by zasiąść obok niej.

stół biesiadny - Filozof, Cwaniaczek, Kochanka, Grubasek + Właściciel

Stół widziany nie całkiem prostopadle, na tyle by twarze Kochanki i Grubaska były wyraźnie widoczne. Po lewej Cwaniaczek i Filozof, po prawej nowe osoby. W tle jakaś rytmiczna muzyka do tańca. Na ścianie nad głowami rozmówców cienie tańczących osób (łażą przed reflektorem ew. kilkuminutowa sekwencja rzutowana z projektora LCD). Cwaniaczek nadal w uwielbieniu choć stara się kontrolować, Filozof z uprzejmym zainteresowaniem, kochanka w postawie: „jestem ósmym cudem świata” zdejmuje wenecką maskę i zaczyna zzuwać lewą rękawiczkę. Grubasek z uśmiechem wygłodniałego lubieżnika.

GRUBASEK

Słodkim tonem podtatusiałego lowelasa.

A pani należy tu do przestępców, czy raczej do przedsiębiorców?

Kochanka zastyga z palcami na częściowo zdjętej rękawiczce. Przeciągłe spojrzenie, szacujące: zabić, czy omotać?

FILOZOF

To zależy od tego, czy w danym kraju ten rodzaj profesji nie jest karalny.

KOCHANKA

Szybkim ruchem odwraca głowę i spogląda w oczy filozofa. Zimno:

Pan coś grubiańsko sugeruje?

FILOZOF

Nie. Skąd!

Zasłania się dłonią.

Zastanawiam się tylko, czemu nie wybrała pani towarzystwa kobiet, zamiast takich gburów?

Wskazuje gdzieś poza widza, markując nieśmiałość gestu.

KOCHANKA

Zerka na chwilę we wskazanym kierunku, potem patrzy przed siebie, gdzieś w głąb własnych myśli. Kończy zdzierać rękawiczkę i nonszalancko odrzuca ją na bok. Pogardliwie:

Kobiety są nudne.

Odwraca się w stronę grubaska i sunąc długim karminowym paznokciem po jego krawacie, zalotnym niskim głosem:

Natomiast przestępcy posiadają pewien fatalny urok.

Kończy patrząc Grubaskowi głęboko w oczy. Grubasek promienieje.

FILOZOF

Pokpiwając.

Zatem rozumiem, że pani tu raczej uprawia biznes.

Grubasek usiłuje śledzić rozpoczętą tym wymianę myśli. Zerka to na jedno, to na drugie z rozmówców, wyraźnie nie nadąża.

KOCHANKA

Również kpiąco, z nutką jadu.

Natomiast pan zapyziałą filozofię nieudacznych intelektualistów?

FILOZOF

Nadal kpiąco.

O... filozofia to również jest zajęcie o bardzo długiej tradycji.

KOCHANKA

I bardzo miernych efektach. Ale ktoś, komu potencji starcza, tylko na to, by sprośnie mleć ozorem

Zaciska dłoń na krawacie grubaska, przy ozorem przyciąga nieco w swoją stronę. Spogląda zimno w oczy Filozofa.

licząc, że wywoła tym czyjąś euforię, zapewne ceni sobie takie rojenia odległe od twardych realiów.

FILOZOF

Poważniej, szybka riposta...

Wręcz przeciwnie, profesjonalizm...

urywa, waha się przez moment, dalej mówi dostojniej i z powagą i ciepłym uśmiechem

Styl! W każdej dziedzinie budzi mój szacunek.

Skłania lekko głowę, w geście szczerego uznania.

Kochanka odpowiada mu uśmiechem satysfakcji. Grubasek z niezbyt rozumną miną oglądający całą scenę, sięga do swojego krawata i usiłuje rozpleść palce krępujące jego krawat. Kochanka puszcza go i Grubasek prostuje się, poprawiając zmięty krawat.

CWANIACZEK

Ogląda każdego z aktorów tej sceny po kolei, nieco skrzywiony, z mina: "dom wariatów".

Andrzej. Ty jak coś powiesz, to normalnie...

Zawiesza w zdziwieniu / pytaniu ostatnie głoski, w słowo wchodzi mu pojawiający się w kadrze i stający za plecami Kochanki i Grubaska Właściciel.

WŁAŚCICIEL

Przebrany za Zorro (czarna maseczka na oczy, czarna peleryna, kapelusz, może być szpada). Radośnie.

Tu jesteś Sandra!

Z niepokojem, przesuwając się w bok i pochylając się w próbie ujrzenia profilu Grubaska.

Czy ten pan ci się naprzykrzał?

Grubasek odwraca się w jego stronę z nieszczęśliwą miną.

Och Krzysiek! Wybacz - zmieniłeś się trochę.

Nieokreślony, szybki gest, wyrażający owo zmienienie.

Pozwolisz, że porwę na chwilę, naszą królową?

Uśmiecha się do Grubaska i ujmuje dłoń, która niedawno puściła krawat. Kochanka układa ją jak do pocałunku i wspiera się na nim, wstając. Cały czas gra ciałem, filuternie zakręca zdjętą rękawiczką przed nosami Filozofa i Cwaniaczka, po czym wraz z Właścicielem wychodzi z kadru. Cwaniaczek i Grubasek długo jeszcze wiodą za nią wzrokiem, Filozof przypatruje się z pewną obojętnością.

CWANIACZEK

Zamyślony.

A jak ktoś nosi rękawiczki? To znaczy, że umie odróżnić prawą od lewej, nie?

FILOZOF

Raczej, że sobie rąk nie lubi brudzić.

GRUBASEK

Z rozmarzeniem.

Taaak... Ciekawe, co też ona robi, że ma takie palce.

Głaszcze z bladym uśmiechem swój krawat zapatrzony w myślach w scenę sprzed minuty.

FILOZOF

Sarkastycznie.

Podejrzewam, że absolutnie nic.

CWANIACZEK

Ale taka panna w rękawicach, to ci chociaż z mańki taksy nie skasuje,

Markowany sierpowy lewą pięścią.

jak ten twój lewus.

FILOZOF

Nie... O ile oczywiście nie będą bokserskie.

Filozof w postawie cynicznego luzu, cwaniaczek trawi jego poczucie humoru, Grubasek nadal gładzi palcami krawat, rozpamiętując niedoszłe emocje.

korytarz - Właściciel, Kochanka

Korytarz w pobliżu sali balowej, najlepiej jakiś kąt, słychać echa muzyki. Właściciel i Kochanka stoją naprzeciw siebie, właściciel plecami do ściany, już bez maski na twarzy, spogląda rozgląda się co pewien czas nerwowo w różne strony.

WŁAŚCICIEL

Jeeeezuuuu! Musiałaś się tak wystroić? I tak ryzykuję, że tu w ogóle jesteś, a jeszcze...

KOCHANKA

Wzdycha. Z wyrzutem:

Obiecałeś mi odpowiednią kreację, czekałam i co? W ostatniej chwili musiałam na siebie jakąś starą kieckę włożyć.

Szeroko otwarte oczka, mina bezbronnej blondyneczki. W ostatnich słowach parodiuje załamanie głosu na krawędzi płaczu.

WŁAŚCICIEL

Lustrując ją do stóp do głów.

Ale to chyba jeszcze mundurek z poprzedniej roboty?

KOCHANKA

Przekomarzając się.

A coś ty się taki pruderyjny nagle zrobił?

Owija kokieteryjnie rękawiczkę wokół palca.

Chyba, że teraz wolisz kobitki w kimonach?

Zagląda mu badawczo w oczy.

Nie, no ja oczywiście rozumiem: globalizacja, wolny rynek, wolna konkurencja, sex i rokendrol.

Wyliczając kolejne, uderza rękawiczką o lewą, odkrytą dłoń. Przy "seks", chwyta ją palcami uderzanej dłoni, przy "rokendrol", wykonuje przed nosem Właściciela coś w rodzaju przeciągania liny, palcami obu dłoni, a całym ciałem "autoprezentację".

Skoro każdy dba sam o siebie, to szykanowana kobieta też musi sobie jakoś radzić

Wywija młynka rękawiczką, patrząc niewinnie gdzieś w bok.

WŁAŚCICIEL

Wolę taki kapitalizm, z ludzką twarzą, niż ascetyczne idee.

Głaszcze ją po policzku.

W czadorze jeszcze nie chodzisz. Terroryzmu mi tu nie uprawiaj.

KOCHANKA

Z kpiącą radością i nadzieją.

A co? Zastosujesz rozszerzone metody przesłuchań?

Uśmiecha się, zbliża do Właściciele, wsuwa dłoń pod połę garnituru.

WŁAŚCICIEL

Odsuwa ją delikatnie, ale stanowczo. Z niepokojem rozgląda się we wszystkie strony. Nieco podniesionym głosem.

Sandruś. Obiecuję, będą rozszerzone i pogłębione, tylko na miłość: nie rozrabiaj!

(Nacisk na "nie rozrabiaj").

KOCHANKA

Poprawiając biust, słodziutko:

Wiesz... przeciągające się bezrobocie zawsze wywoływało niepokoje społeczne.

WŁAŚCICIEL

Staje przodem do kamery. Kładąc dłonie, na ramionach kochanki, obracając ją również w naszą stronę i przytulając do siebie.

Taki już los liberałów.

Oplata ją ramieniem, szepce do ucha.

Obiecuję zająć się tym problemem, jak tylko koniunktura poprawi.

Rzuca zaniepokojonym spojrzeniem za siebie.

KOCHANKA

Obracając się w jego objęciach, widziana teraz profilem. Z nadzieją.

To może chociaż mały programik socjalny, takie becikowe? Mówiłeś, że to kimono ile kosztuje?

Zawiesza głos, nurkując dłonią pod czarną pelerynę na piersi, w miejscu gdzie spodziewa się odnaleźć portfel, potem płynnie zsuwa dłoń niżej, w okolice brzucha, gdzie rękę jej powstrzymuje właściciel.

WŁAŚCICIEL

Sięga do portfela w kieszeni spodni, wyjmuje z niego kartę kredytową, wręczając ją Kochance.

No, no - tylko żadnych becików!

Zrezygnowanym głosem.

Kocham cię, ale zmykaj już.

KOCHANKA

Szeroki uśmiech.

Ja ciebie też.

Unosi do ust kartę kredytową, całuje i "puszcza nią całusa". Potem rusza w stronę kamery, mija ją i znika z kadru.

Właściciel chwilę jeszcze patrzy za odchodzącą. Wzdycha.

stół biesiadny - Grubasek, Naiwna

Grubasek i Naiwna siedzą za stołem. Grubasek spoglądając na nią peroruje i gestykuluje, Naiwna uśmiecha się wpatrzona, zafascynowana i co jakiś czas z entuzjazmem potakuje głową.

GRUBASEK

I wtedy pękła nam lina. Normalnie już ostatnie zabezpieczenie. Chwyciłem ją jedną ręką, wiedziałem, że jak nie wytrzymam, to oboje wpadniemy na amen. Widziałem jeszcze jak część naszych plecaków spada w przepaść. Ona straciła swoją butlę tlenową a w Himalajach, na tej wysokości to jest poważny problem. Zawsze była z niej straszna ryzykantka, kilka lat później zginęła przy wejściu na K2.

Zasmuca się na moment. Naiwna kiwa ze smutkiem głową. Potem Grubasek wyrywa się z tego momentu słabości i z nową energią kontynuuje opowieść.

Ale wtedy zawlokłem ją jakoś do najbliższej półki. Potem na własnych plecach zataszczyłem na sam szczyt i zanim jeszcze rozbiłem namiot tlenowy, zobaczyłem, że traci przytomność i musiałem reanimować. Potem...

Nie patrzy już na nią, tylko gdzieś w przestrzeń, jakby jeszcze raz widział opisywaną scenę, kreśli coś ręką w powietrzu.

Pani sobie wyobrazi: siedem tysięcy metrów, zimne słońce, dookoła foliowego namiotu wirują płatki śniegu, a my po raz pierwszy robiliśmy to ze sobą.

Naiwna promienieje rozmarzona, jakby również widziała tą scenę.

A potem jeszcze dwa razy

NAIWNA

Wyrwana z rozmarzenia, z zaskoczeniem.

Eee?!

Szacuje Grubaska pospiesznym spojrzeniem. Z powątpiewaniem i naganą.

Gada pan?

ściana przy drzwiach sali balowej - Właściciel, Właścicielka

Ściana sali obwieszona ozdobnym śmieciem, po prawej stronie drzwi (widzimy tylko fragment korytarza za nimi. W drzwiach staje właściciel (jedną ręką trzyma przewieszoną przez ramię pelerynę, widzimy ozdobną białą koszulę z bufiastymi mankietami, drugą opiera na biodrze, rozgląda się. W tle muzyka, gwar rozmów. Walcząc z kimonem, ale energicznie podchodzi do niego Właścicielka. Wkurzona:

WŁAŚCICIELKA

Co to za lafirynda, z którą się tutaj prowadzasz!?

Wykonuje zamaszysty gest dłonią, ale długi rękaw kimona upodabnia ją w tym do stracha na wróble. Podciąga rękawy.

WŁAŚCICIEL

Spokojnie, na luzie, rozglądając się po sali.

To jest moja droga, nasza nowa, bardzo obiecująca, aplikantka.

WŁAŚCICIELKA

Z udawanym zdziwieniem.

Taaak?

Napastliwie.

I po kątach, to niby sprawach służbowych z nią rozmawiałeś?

WŁAŚCICIEL

Spokojnie, przeciągle.

Nieeeeee...

Na luzie, z flegmą.

Podobnie jak i tobą, wstrząsnął mną dogłębnie jej strój. Zwróciłem jej uwagę, że ubrała się niestosownie i powinna nieco zasłonić swoje wdzięki.

WŁAŚCICIELKA

Trajkotliwie, szybko.

A coś ty się taki pruderyjny nagle zrobił? W całym twoim sekretariacie, to chyba tylko monitory są płaskie.

WŁAŚCICIEL

Postęp Baśka, postęp - co jakiś czas trzeba wymieć sprzęt na nowy model.

Spogląda na nią, lustruje.

Te nowe też mają swoje wady, ale są dużo przyjemniejsze dla oczu.

WŁAŚCICIELKA

Kpiąco.

I pewnie jeszcze na kolanach dają się trzymać?

WŁAŚCICIEL

Dobitnie, z nutą irytacji. Patrząc na żonę.

Baśka - uwierz. Zdecydowanie wygodniej jest na biurku.

stół biesiadny - Grubasek, Transka, Gotka

W kadrze: Gotka (w stroju wampira, długa peleryna, wysoki kołnierz, gotycka biżuteria), Grubasek, Transka (w kiecce z odcinka 2-giego, i jakimś małym diademie sugerującym księżniczkę, makijaż, manicure, biżuteria - bez przerysowań, jeśli jako kobieta wygląda nie dość wiarygodnie, dorzucamy wschodnią zasłonę na twarz). Grubasek peroruje, jak poprzednio.

GRUBASEK

Więc stoję z jeszcze dymiącą strzelbą, a wtedy ten afrykaner podchodzi do mnie, kopie truchło lwa i mówi, że mi za taką skórę diamentami ze swojej kopali zapłaci, tylko błaga, żebym się zgodził sprzedać. No i wróciłem do kraju z woreczkiem diamentów z RPA.

Reflektując się i wskazując na głowę transa.

Akurat na taką kolię by starczyło.

Rozmarzając się.

I podarowałem dziewczynie.

Z zawodem w głosie.

Niestety dwa lata później puściła mnie kantem, kiedy polowałem w Kenii.

Spuszcza głowę na wspomnienie smutku.

TRANS

Niewątpliwie męskim głosem. Może ew. odsłonić zasłonę twarzy.

Nie żeby to coś osobistego. Ale ja jednak zdecydowanie wolę kobiety.

Wskazuje wzrokiem Gotkę.

Grubasek zdezorientowany podąża za jego wzrokiem i wpatruje się w Gotkę, szukając u niej pomocy. Gotka uśmiecha się ciepło, prezentując przy tym sztuczne wampirze kły (dobrze żeby wyglądały w miarę autentycznie, nie jak zabawka z odpustu). Grubasek siada ze wzrokiem utkwionym na wprost. Cofa się trochę, nieznacznie chowa głowę w ramionach. Postawa jak w windzie obok nielubianego sąsiada.

stół biesiadny - Gotka, Filozof, Transka, Prosta Dziewczyna

W kolejności jak wymieniono. Siedzą, piją. W tle słychać jakiś grzeczny, gadany rap, najlepiej „15-tu MC” Trzeciego wymiaru, ew. coś Mezo.

PROSTA DZIEWCZYNA

Mogliby by puścić coś innego.

FILOZOF

Tak. Ale żeby było więcej muzyki w muzyce.

GOTKA

Zauważyliście, że od czasów Punk Rocka - oprócz Gotyku - nic ciekawego wymyślono?

FILOZOF

Nie zauważyłem, ale może wymyślono. A na czy polegała przewaga Punka nad Rapem?

GOTKA

W mesjańskim zapatrzeniu przed siebie.

Punk Rock był bardziej melodyjny.

Moment konsternacji, Wszyscy spoglądają na Gotkę. Gdy ta wychodzi z zamyślenia i zauważa ich wzrok, odwracają głowy, udając, że nic dziwnego nie było.

FILOZOF

Taaak... To surowe brzmienie dziurawego wiadra.

GOTKA

Ale to było autentyczne! A Gotyk wywodzi się właśnie od tych zbuntowanych, nawiedzonych Punków.

FILOZOF

Oglądając przez chwilę uważnie Gotkę.

Dotąd myślałem, że raczej od czuwania przy zwłokach. Ale patrząc na ciebie, jestem gotów uwierzyć.

TRANS

Z zapałem.

Rap też potrafi być autentyczny. Taki sękaty, z kulawymi rymami, pełen przekleństw, ale jak już to zniesiesz, zaczynasz dostrzegać, że oni opisują swój świat właśnie tak, jak go czują, że niczego w tym nie udają.

FILOZOF

Przyglądając się uważnie Transowi. Tonem żartobliwego wyzwania:

A to ciekawe. Sądziłem, że ludzie bardzo lubią udawać, kogoś kim nie są?

TRANS

Ale częściej muszą udawać kogoś, kim się wcale nie czują. Z resztą tu nie o udawanie nawet chodzi. Większość ludzi nosi w sobie wiele osobowości i ujawnia je zależnie od sytuacji.

FILOZOF

I czasami jedna z tych osobowości, jest na przykład kobietą?

TRANS

Czasami.

Filozof kiwa głową.

GOTKA

Zapatrzona w dal, nieobecnym głosem.

A czasami smokiem.

FILOZOF

Zawiesza przez moment na Gotce wzrok. Tamta nadal spogląda gdzieś w przestrzeń. Filozof, porzuca wpatrywanie się w nią i wygłasza z sarkazmem w przestrzeń przed sobą:

Tylko dobrze, żeby ich za dużo nie było i nie kłóciły się zbytnio z sobą, bo wtedy trzeba pacjenta pasami do łóżka, żeby z siebie nie wychodził. I przeważnie robią to takie czerstwe, silne chłopy co sami mają tylko jedną osobowość.

Kończy zerkając na Prostą Dziewczynę w nadziei poparcia.

PROSTA DZIEWCZYNA

Zamyślona.

Albo tacy, co nie mają nawet jednej.

stół biesiadny - Grubasek, Filozof

Filozof za stołem plecami do ściany, Grubasek przy bocznej krawędzi, zwrócony bardziej w stronę Filozofa. Ujęcie z przodu, trochę pod kątem, żeby ukazać więcej niż profil Grubaska. Za plecami Filozofa tańczą cienie postaci. Grubasek siedzi trzymając jakieś naczynie z alkoholem, postawa i ruchy wskazują na toczący się proces "upijania na smutno", oparty jednym łokciem na stole.

GRUBASEK

A ty czemu, tak tutaj siedzisz?

FILOZOF

Z flegmą.

Miałem pewne problemy z prawem.

GRUBASEK

Uśmiech, uniesiony w górę palec. Konfidencjonalna, pijacka mina, mówiąca: "tak bracie, wiem o co chodzi".

A... rozumiem, rozumiem. Wojtek też mnie kiedyś z takiej jednej kabały wyciągał.

Ogląda się za siebie. Nachyla się do Filozofa, ścisza głos.

Tylko uważaj. On sam prawie tak pazerny jak cała skarbówka.

Normalnie.

Ale rozstawi cię tak, że mucha nie siada.

Gest cięcia od siebie, dłonią wierzchem do góry.

FILOZOF

Z westchnieniem.

Wiem...

GRUBASEK

Konfidencjonalnie, ściszonym głosem z pijacką nutą.

Ja to normalnie mam już wyćwiczone, żeby na każde pytanie o finanse firmy odpowiadać tylko:

Stanowczo, donośnie.

Chcę rozmawiać z moim adwokatem!

Cienie tańczące na ścianie zatrzymują się. Filozof otwartą dłonią wykonuje w naszą stronę gest: „nic, nic - idźcie sobie” i cienie zaczynają się ponownie poruszać. Grubasek zapatrzony w myślach w opisywaną scenę, nie zauważa konsternacji.

FILOZOF

Z nutką ironii.

To z ciebie, widzę, człowiek czynu i sukcesu.

GRUBASEK

Nie zauważając, że się z niego naigrawuje, z powagą, w zamyśleniu.

Tam zaraz sukcesu... Ostatnio coraz częściej mam takie wrażenie jakby mnie ktoś przykuł w kieracie. Prawdziwe życie mija gdzieś obok, a tu tylko jakieś echa... cienie...

Rozczapierzony gest, jakby przejeżdżał palcami po tafli przed sobą.

FILOZOF

Z uprzejmym zainteresowaniem.

A bo to nie trza się tylko w kółko na ścianę prze nosem gapić, wyjść czasem na słońce, dotknąć istoty rzeczy.

Zatacza palcami w powietrzu łuk jakby zachłannie gładził np. obfitą pierś.

GRUBASEK

Unosząc się.

No... takiego jaskiniowca to już pan ze mnie nie rób.

Oklapując.

Nawet na słońce nie bardzo - dziś tylko deszcz na mnie leci.

Pociąga obfity łyk ze szklanki.

Fatum jakieś.

FILOZOF

Albo nieuniknione przeznaczenie!

Unosi dłoń, jakby wskazywał nią "lepsze jutro". Kaznodziejsko:

Ty tu się błąkasz znużony po jaskini zbójców, a gdzieś tam, za siedmioma górami czeka na ciebie ta jedyna prawdziwa, tylko tobie pisana? Może wszystko inne, to ledwie cienie i mary, które cię tylko zwodzą z właściwej drogi?

GRUBASEK

Zamyślony.

Wiesz co? Pan to gadasz normalnie jak taki wiejski filozof.

FILOZOF

Uśmiecha się.

Wiejski też.

ściana sali - Prosta Dziewczyna, Gotka, Piękna, Trans, Właściciel

Dziewczyny i Trans stoją, trzymają jakiś alkohol, plotkują coś między sobą. Prosta Dziewczyna przeprana za zgrzebną chłopkę, Piękna za lolitkę. W tle muzyka, gwar rozmów. Podchodzi Właściciel (również z naczyniem w rękach). W tle dźwiękowym jakiś spokojny, melodyjny utwór.

WŁAŚCICIEL

Żartobliwie.

A panie, czemu tak na marginesie?

PROSTA DZIEWCZYNA

A to się koniecznie trzeba pchać do pierwszej kolumny?

WŁAŚCICIEL

Niby nie - byle się nie do piątej. Ale spektakl trwa, trzeba z żywymi iść, łapać swoje pięć minut!

GOTKA

Nawet jeśli zwolnili suflera, bo nierentowny?

WŁAŚCICIEL

Zwłaszcza! Przedtem mieliśmy spektakl reżyserowany od A do Zet, teraz jest wolność, miejsce na improwizację.

PROSTA DZIEWCZYNA

Ale mnie uczyli jeszcze starego tekstu.

TRANS

A mi nowy reżyser od początku utrudniał publiczne występy.

GOTKA

A główny choreograf w kółko marudzi, że źle tańczę synchronicznie i psuję tym wspólne wartości całego przedstawienia.

WŁAŚCICIEL

To zmienić reżysera.

PIĘKNA

Zalotnie, z przydechem przy wychwalaniu.

Ale on ma poparcie tych wssszystkich silnych i młodych.

GOTKA

I tych co siedzą na każdym przedstawieniu i zawsze w pierwszym rzędzie.

TRANS

I radia...

WŁAŚCICIEL

Takie już urok demokracji - gramy to, czego publika się domaga. A panie to jak kiepskie baletnice tylko stać i narzekać, a tam świat czeka...

PIĘKNA

A my półświatek niby...?

WŁAŚCICIEL

Wzdycha.

I jak tu nie wierzyć, że wykluczeni są sobie sami winni? Włączać się trzeba w życie publiczne, współuczestniczyć.

TRANS

Jak ostatnio próbowałam, najpierw krucjatę mi zrobił taki w czarnej sukni a później pogonił inny w biało-czerwonym dresie. Crossdressing po polsku może być dość bolesny.

WŁAŚCICIEL

Przeciągle.

I właśnie dlatego trzeba, żeby takie postępowe i światłe jednostki nie stały z boku, tylko edukowały społeczeństwo.

Pokazuje nie odwracając się salę za sobą.

Po to walczyliśmy kiedyś o wolny kraj.

TRANS

Wchodząc mu w słowo.

Wolny, to ja tu tylko rynek już widzę. Ale mogę się mylić i mieć wypaczony obraz, bo te wszystkie mury dokoła coraz bardziej mi widok psują.

Otwarta dłoń przed oczami, gest: "zaćmiło mnie, nie widzę".

WŁAŚCICIEL

Sentencjonalnie.

Jak powiedział filozof: "Nie zgadzam się z tobą, ale będę walczył do upadłego, abyś miał prawo wygłaszać również takie poglądy".

Grupa zastyga w milczeniu, trawiąc rzuconą myśl i patrząc na filozofa. Kończy się również odtwarzana piosenka. Przez moment jest całkowita cisza. Wtedy rozbrzmiewa pianie koguta (sygnał z komórki), rozlega się trzy razy, zanim upajający się oratorską sławą Właściciel przytomnieje.

WŁAŚCICIEL

Przepraszam.

Odbiera telefon. W tle rozlegają się pierwsze ciche jeszcze takty jakiegoś niepokojącego, ostrego rocka (np. Poisin - pewnie nie da rady ;). Zdenerwowany.

No i co z tego, że tak właśnie było? Facet nie jest w stanie niczego udowodnić!

Milknie na moment a agresywne takty muzyki potężnieją, kolejne słowa choć rzucane w ekscytacji z trudem wydobywają się z tła dźwiękowego.

Se może biegać do prasy, z tym co ma możemy go oskarżyć o zniesławienie klienta...

Właściciel oddala się, znika z kadru, ostatnie słowa toną zagłuszone muzyką. Grupa ponownie stoi w milczeniu i trawi, tym razem popatrując na siebie, to poza kadr za odchodzącym.

sofa w półmroku - Grubasek

Skórzana sofa w jakimś ciemnym zaułku. Grubasek siedzi na niej w centrum kadru, bokiem do nas, w niedbałej pozie. Oparty lewym łokciem o oparcie sofy i zwrócony w prawą stronę. Przy prawej krawędzi kadru jakiś halogenek rzuca trochę blasku na jego twarz. Kamera robi na niego powolny najazd.

GRUBASEK

Na luzie.

Eee... jaki tam ze mnie podrywacz. Z resztą trudno tu nawet spotkać kogoś ciekawego, cały czas czekałem, aż da się wreszcie spokojnie porozmawiać.

Macha ręką ukazując dookolny hałas, uśmiecha się. „Grucha” niskim głosem.

Masz ochotę na włoską kolację, francuskie wino i... meksykański deser?

Stanowczo, z udawanym oburzeniem.

Skąd to zdziwienie? Czy ja wyglądam na faceta bez fantazji?

Grucha.

To silniejsze mnie, to jak porażający wolę zew Jedynego Pierścienia, od chwili gdy pierwszy raz ujrzałem w półmroku te zielone oczy.

Normalnym tonem.

Zatem za pół godziny?

Kamera zatrzymuje się. Grubasek odwraca się przodem do niej. Widzimy jak odejmuje od ucha komórkę, blokuje jej klawiaturę i chowa ją do kieszeni. Potem sięga ręką do innej kieszeni, kładzie na dłoni złoty krążek. Kamera zatacza mały łuk, ukazując teraz z półprofilu jego częściowo oświetloną twarz (jak księżyc w półkwadrze, powinno wyglądać nieco upiornie).

Móóóój skaaarb.

Mówi naśladując intonację Golluma z „Władcy Pierścieni” ale z czytelną dozą ironii. Potem wkłada go na serdeczny palec prawej dłoni, rozlega się zgrzyt jarzącej żarówki, przez moment mamy tylko ciemnoczerwone światło, odtwarzana muzyka czka, Grubasek spogląda, na palący się już normalnie halogenek, wzdycha, opiera dłonie na kolanach, wstaje i znika z kadru. Przez chwilę jeszcze widzimy pustą sofę, potem światło przepala się i gaśnie, obserwujemy rosnący cień oddalającego się grubaska, cień powinien mieć w sobie coś narastającej grozy horrorów, może jakiś podkład dźwiękowy - muzyka, człapanie?

podium - Właścicielka, Właściciel, Filozof, Kochanka, Kopciuszek + Bezdomny

Podium pod ścianą sali. Właścicielka nadal w kimonie z mikrofonem w ręku przy lewej krawędzi kadru. Dalej stoją kolejno: Właściciel, Filozof, Kochanka, Kopciuszek w opisywanych już strojach (bez masek), prezentując opisane już pozy.

WŁAŚCICIELKA

Podniośle.

Drodzy goście, i oto nadszedł kulminacyjny moment naszej zabawy. Wybierzemy za chwilę mistrza naszego balu - osobę o najciekawszym przebraniu. Jury właśnie zgłasza mi swoją gotowość.

Kłania się gdzieś poza kadr. Wyciąga jakąś kartkę i zerkając na nią przemawia dalej entuzjastycznie, jak typowy prowadzący programu telewizyjnego:

A oto przed wami finaliści naszego konkursu!

Zwraca się w stronę Właściciela / Zorro.

Z numerem pierwszym Zorro. Za dnia szanowany obywatel swojego miasta, jednak nocą ujawnia się jego druga natura. Przywdziewa czarną maskę i czarny płaszcz, by stając ponad prawem, robić użytek ze swoich niezrównanych umiejętności we władaniu szpadą.

Ze dwa kroki w prawo, ogląda teraz Filozofa.

Z numerem drugim, przedstawiciel artystycznej cyganerii francuskiego Fine de Siecle. Rozczarowanie, zgorzknienie i obawę o przyszłość cywilizacji pokrywa kpiącym cynizmem szukając ukojenia w urokach sztuki, kobiet i dobrego wina.

Kolejny krok, staje przed Kochanką / Lafiryndą.

Z numerem trzecim e...

Patrzy chwilę w skupieniu na Kochankę, potem rozglądając się w zagubieniu pyta:

Czy ktoś ma jakieś sugestie?

Filozof unosi dłoń, Właścicielka przysuwa mu mikrofon.

FILOZOF

Myślę, że gdyby szanowna finalistka raczyła odsłonić jedną pierś i wznieść ponad ramię tęczowy sztandar, byłaby ujmującą alegorią rewolucji obyczajowej.

WŁAŚCICIELKA

Właścicielka skonsternowana, trochę spiętym głosem:

Zatem z numerem trzecim pani Alegoria.

Pospiesznie przechodzi do kolejnej osoby, ogląda Transa, wracając do poprzedniego, entuzjastycznego tonu.

Zaś z numerem czwartym przed państwem autentyczny kopciuszek w pantofelkach o unikalnym rozmiarze! Na co dzień zupełnie niepozorny, skryty pod maską narzuconej roli, odziany w zgrzebne łachy. Często musi ciężko pracować jako palacz czy nawet drwal, ukradkiem ocierając łzę z pokrytej sadzą twarzy. Ale jeśli tylko dać mu szansę przemienia się w czarującą istotę zdolną oszołomić wszystkich z samym królem włącznie!

Zwraca się w lewą stronę kadru, odsłaniając kandydatów. Na sali słychać jakiś narastający gwar.

Kto zatem z wymienionych...

Gwar przerywa jej, a na scenie i w kadrze pojawia się bezdomny, wypchnięty przez liczne, widoczne przez moment ręce. Bezdomny stojąc na podium rozgląda się zagubiony, na co odpowiada mu wyraźny aplauz sali. (Bezdomny jak bezdomny byle czysty, broda, stare łachy, wypłowiała czapeczka z daszkiem).

Mamy zatem i piątego kandydata! Pannn... bezdomny...?

Przy ostatnim słowie zawiesza głos w zdziwieniu / zaskoczeniu, zaś publiczność reaguje jeszcze większym aplauzem. Opanowuje się i wraca do lewej krawędzi kadru, gdzie jakaś dłoń z poza niego podaje jej kartkę papieru. Zerkając na nią kontynuuje.

A oto i wyniki obrad Jury. Miejsce pierwsze... miejsce pierwsze egzekwo: Kopciuszek i Bezdomny! Mamy zatem króla i królową balu! Proszę zwycięzców o podejście.

Znów spoza kadru wyciąga się dłoń i wręcza jej kopertę. Bezdomy i Trans trochę niepewnie wychodzą na brzeg podium obok właścicielki.

Mam przyjemność wręczyć im ufundowaną nagrodę. Jak czytam w uzasadnieniu werdyktu: Bezdomnemu za rozbrajającą autentyczność roli, Kopciuszkowi zaś za odwagę i determinację!

Podchodząc do nich, nim przysunie im mikrofon:

Czy ta wygrana przynosi wam radość?

TRANS

Wzruszony, patrzący przed siebie.

Bardzo. To tak jak przekonać się wreszcie, że samemu też nie jest się od "macochy".

BEZDOMNY

Spoglądając na kopertę.

Owszem, ale to jest chyba trochę nie porządku?

WŁAŚCICIELKA

W nieudawanym zdziwieniu.

Dlaczego, przecież wygraliście uczciwie!?

BEZDOMNY

Ze zdziwieniem i nutą rozpaczy.

Ale my tutaj nikogo tu nie udajemy...

Moment konsternacji na twarzy Właścicielki, jednak wypowiedź Bezdomnego i tak ginie niezauważona w wybuchającej i ciągnącej się owacji, oklaskach, okrzykach...

Jeśli przewidywane jest jakieś zejście / napisy końcowe, to stojący na podium mogą coś tam jeszcze gwarzyć poza zasięgiem mikrofonów. Bezdomny i Trans dyskutują, przeglądając zawartość koperty. W tle słyszę utwór „Maskarada” Defektu Muzgó (a przynajmniej pierwsze strofy:

"Już od wieków wszyscy ludzie, pochodzący z różnych sfer niczym dzieci lubią bawić się, nakładają różne maski, choć im jest w nich teraz źle i bez przerwy oszukują się..."

 
 
Copyright 2024 drakonica.pl  All rights reserved
indeks tekstówmapa strony
portfolio.drakonica.pl